
Jo stała na szczycie wzgórza, przy którym był wodospad. Spokojnie chłeptała chłodną wodę spływającą z niego, oczy miała wciąż otwarte. Podejrzliwość była jedną z jej cech charakteru, toteż nawet teraz zachowała stuprocentową czujność. Wolała uniknąć walki, skoro sfora Dreamed Valley dopiero co powstała, a poza tym nie była zbyt dobrą wojowniczką, ze względu na jej wzrost. Delikatny wiatr rozwiał jej sierść. Westchnęła z zadowoleniem i położyła się w trawie. Obserwowała górę położoną w oddali oraz jej zaśnieżone szczyty, po czym wbiła wzrok w jeden, niewielki kwiatek. Nagle ktoś przerwał błogą ciszę. Usłyszała odgłos łap odbijających się od powierzchni. Wzdrygnęła się, po czym poderwała się z ziemi. Odwróciła się i ujrzała psa. Był to Ian. Borderka odczuła irytację spowodowaną obecnością jej brata. Spokojnie sobie odpoczywała, a on musiał wszystko popsuć. Westchnęła i rzuciła mu oskarżycielskie spojrzenie.
Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, toller ją wyprzedził.
- Nie wolisz pobyć z innymi członkami Dreamed Valley? - spytał, na co suczka uniosła lewą brew. Pies roześmiał się na ten widok. - Racja. Zapomniałem.
- No właśnie. - mruknęła pod nosem. Miała ochotę pobyć sama. W pewnym momencie coś przykuło uwagę Iana. Ruszył w tę stronę. - Ian? - zdziwiła się Jo. Pobiegła za nim, lecz gdy znalazła się zaledwie kilka metrów od niego, zauważyła, co się dzieje. Jęknęła cicho.
- Witam, szanowną panią. - ukłonił się Ian. - Mam na imię Ian, a pani?
Stojąca przed nim suczka rasy tervuren wyglądała na trochę zdziwioną, ale nie okazywała niechęci. Jo zdecydowała się schować za drzewem.
Naypyidaw? Hehehe... ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz