Szłam przez jakiś las po kruchych liściach. Nie byłam wcześniej w tym
lesie więc zamierzałam go poznać. Nagle zauważyłam ciemnego psa
biegnącego przez las. Położyłam się na ziemi i zaczęłam go obserwować.
Biegł przed siebie a gdy zniknął mi z oczu postanowiłam za nim pobiec.
Gdy wyszłam zza drzewa, za którym zniknął, nikogo nie zobaczyłam. Wtem
wyskoczył ten sam pies i rzucił się na mnie. Serce zaczęło mi szybciej
bić. Pies przygniótł mnie do ziemi i spojrzał mi prosto w oczy. Ja też
spojrzałam w jego brązowo niebieskie oczy. Nagle wyraz twrzy psa zmienił
się z wściekłego, gotowego do walki na zdziwionego. Puścił mnie i
odszedł na 'bazpieczną' odległść.
-Zjeżdzaj z tąd - wrknął.
-To twój teren?- spytałam.
-A jak myślisz, przybłędo...-nerwowo mnie okrążał jak wilk czający się na swoją ofiarę.
-Widzę, że masz zły dzień - prychnęlam. Nie miałam najmniejszego zamiaru
bić się z nim i to po tak długiej podróży. Nie dam się zwodzić. Coś we
mnie chciało kontynuować tą rozmowę.
Nie odpowiadał.
-Czego szukasz? - nagle odezwał się.
-Miejsca, w którym mogę bespiecznie przenocować - odparłam.
<Jeffrey?>
Oto pierwsze opo na blogu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz