sobota, 7 lutego 2015

Od Jo CD Rue

- Niech ci będzie. - wycedziła Jo. Przepełniona irytacją, ruszyła za Rue, która podskakiwała co drugi krok. Nigdy nie rozumiała jej zaskakującego optymizmu. Gamma zawsze się uśmiechała, śmiała się ze wszystkiego i wiecznie robiła innym dowcipy. Nic nie mogło ją zmartwić.
Jo nie wiedziała, dlaczego.
- Daleko jeszcze? - mruknęła pół godziny później.
- Już blisko. - zachichotała Rue. - Tutaj! - podskoczyła wesoło, wskazując łapą na wodospad.
- I co ja mam z tym zrobić? - spytała ponuro boderka.
- Wejdź do wody. - roześmiała się suczka.
Jo westchnęła i ruszyła wolnym krokiem w stronę wodospadu. Weszła do zimnej wody, z wielkim trudem powstrzymując się od wyrzucenia z siebie kilku wulgaryzmów. Chciała wyjść, lecz Rue zaprotestowała:
- Nie wychodź tak wcześnie!
* * *
Po wyjściu Jo postanowiła, że już nigdy nie wejdzie do wody, co mogło być trudne, gdyż rzadko była wierna swoim postanowieniom.
- Co teraz? - zapytała.
Rue?

Od Nay C.D. Jeffrey'a i Iana

- No to widzę, że czekają mnie świetne warunki... Jestem Naypyidaw. Ney.
-Jeffrey. Zapraszam do Dreamed Valley- powiedział ironicznie. Wyprzedziłam go. Wypchaj się, palancie, miałam ochotę powiedzieć jednak powstrzymałam się. Jutro poszukam czegoś lepszego. Innej sfory.
-Tu możesz się przespać -wskazał na ciasną jaskinię. Uśmiechnął się pod nosem.
-Widzimy się jutro - rzuciłam z ironią. Wskoczyłam do jamy.
-Aha.-powiedział głośno. Uśmiechnęłam się. Wszystko się może zmienić.
***
Kolejny dzień. Wstałam z chłodnej ziemi i cicho wyszłam z jaskini. Wyjście było chyba przeznaczone dla znacznie mniejszych psów - ledwo się w nim mieściłam.
-Dzięki, palancie - szepnęłam do siebie i dosłownie wypadłam z jaskini. Muszę sobie znaleźć coś innego. Wyruszyłam na poszukiwanie alfy.
Stałam nad jakimś potokiem. Rozglądałam się. Po Jeffrey'u ani śladu. Odwróciłam głowę w moją stronę biegł zadowolony z siebie pies.
-Witam szanowną panią-przywitał się. Zrobiłam zdziwioną minę. -Jestem Ian. Zaszczyci mnie pani swoim imieniem?
Chyba oszaleję w tej sforze! Ian to całkowite przeciwieństwo alfy.
-Naypyidaw - powiedziałam trochę zbita z tropu. -Ale wolę, gdy mówią mi Nay. -Uśmiechnęłam się.
-Należysz już do tutejszej sfory?-spytał. Za drzewem zauważyłam suczkę, która dziwnie się mi przyglądała.
-Dreamed Valley, nie mylę się? - wskazałam na suczkę - Coś się jej stało? Może podejdziemy?
-Ah, to Jo. Ale nie przejmujmy się nią w tej chwili. Nic jej nie jest... Jest tylko trochę... -szukał odpowiedniego słowa - tchórzliwa...
Pchnął mnie lekko w dół potoku.
-Przejdziemy się? -zaproponował Ian zmieniając ton głosu.
-Z chęcią-uśmiechnęłam się.

(Ian?)

Od Rue Cd Jo

Śmiałam się przez dłuższą chwilę. Nagle Jo zaczęła się jeszcze bardziej denerwować.
- Może i ci pomogę, może nie a teraz zastanowię się! - mówienie do rymu irytowało ją jeszcze bardziej.
Po namyśle postanowiłam.
- Dobra pomogę ci ale najpierw dasz mi coś w zamian.
- Zgoda. Mam tu jakąś muszę czy ona wystarczy?
Moje oczy aż zaświeciły. Próbowałam ukryć zachwyt.
- Tak starczy odparłam bez wachania.
Wyciągnęłam łapę po skarb, ale Jo szybko zabrała znalezisko.
- Najpierw powiesz mi jak się tego pozbuć.
- No tak muszę zaprowadzć cię tam wysoko na górę z której nocą wypływa zorza. Następnie wykompiesz się w pewnym wodospadzie , a potem wytarzasz w szarotkach.
Teraz ruszajmy to w tamtą stronę.
Jo?

sobota, 31 stycznia 2015

Od Jo CD Rue

  - Rue! - wydarła się boderka. - Ja cię dopadnę!
 Ogarniała ją wściekłość, ten kawał mocno ją zirytował, chociaż musiała przyznać, że był pomysłowy. Złościła się też na samą siebie - jak mogła się na coś takiego nabrać?
 - Świetny numer, nie? - zza krzaków wyskoczyła roześmiana Rue. Jo obrzuciła suczkę morderczym spojrzeniem. Wolnym krokiem ruszyła w jej stronę.
  - Tak. - mruknęła zirytowana borderka. - Zaiste.
 Gamma wciąż się śmiała, a Jo zdecydowała się coś z tym zrobić. Stanęła naprzeciwko niej i zgromiła ją wzrokiem. Ku jej zdziwieniu, ona wciąż nie przestawała się śmiać. Jo była jeszcze bardziej zdenerwowana na siostrę Jeffrey'a.
  - Słuchaj... - zaczęła kładąc uszy po sobie. - Jak mi nie powiesz, jak się pozbyć tego zapachu jagód, to ja nie wiem, co ci zrobię, ale będzie źle. - warknęła. - Bardzo źle.

Rue? xD

Od Rue

No tak więc należę teraz do sfory.  Jak zwykle lubię leniuchować więc nie śpiesznie wygrzebałam się z jaskini. Pora wyciąć komuś kawał, ale najpierw małe co nieco. Wybrałam się na polanę by coś upolować.  Zając akurat przebiegał niczego nie świadomy. Był całkiem smaczny.
Po małym namyśle wymyśliłam już niezły plan. Upoluję jeszcze jednego, gdy zjawi się ofiara dowcipu. Wejdzie na środek i jej oczom ukarze się zając leżący na pieńku. Kiedy tylko podejdzie zostanie obrzucona jagodami. Dla jej nieszczęścia są cuchnące jak skunks. Zapach trzyma się dopóki nie wytarza się w Szarotkach niestety rosną one na szczycie tej góry z za której wypływa zorza polarna nocą. Udałam się w las na poszukiwanie jagód. Po około pół godzinie miał wystarczająco dużo. Zaczaiłam się w pobliskich krzakach. Nadstawiłam uszu, bo doszły mnie szmery. Jakiś pies ostrożnie stąpał na drugim skraju polanki. - To musi być Jo - szepnęłam. Nie myliłam się suczka zauważyła zwierze. Chyba była głodna bo po chwili namysłu ruszyła w stronę jedzenia. Zatrzymała się tuż przy nim. - No dalej zjedz go - myślałam. Chyba zrezygnuje, ale ku mojemu zdziwieniu zaczęła jeść. Biedna Jo jak mogła się na to złapać. Nagle mechanizm się uruchomił i psa pokryła chmura śmierdzącego gazu z jagód. Zaczęłam chichotać w ukryciu.
- Rue! Ja cię dopadnę!- krzyczała wściekła.
Wyszłam z ukrycia. Stanęłam na przeciwko niej.
- Świetny numer nie!

Jo? Podoba się kawał?

piątek, 30 stycznia 2015

Od Jeffrey'a CD Naypiydaw

- To sobie trochę poszukasz. - odparłem.
Ta suczka strasznie wściubia swego nosa w sprawy sfory. Ja jestem po to by odstraszać wrogów i przyjmować nowych zaufanych członków.
- Myślałam że skoro to twój teren to może jest tu jakaś sfora.
-  Bo jest -  dodałem z irytacją.
Czego ona tu szuka.
-  Ach tak to zaprowadź mnie do swego przywódcy porozmawiam z nim o uprzejmościach jakie mnie tu spotkały!
Zacząłem się śmiać w głos. Co ona sobie wyobraża.
- Przestań się śmiać! Zaprowadź mnie tam!-  wrzasnęła.
- Chcesz z nim pomówić czysz nie? - bawiłem się w najleprze.
- Tak właśnie!
- No to właśnie to robisz...
Nay?

Od Iana i Jo


 Jo stała na szczycie wzgórza, przy którym był wodospad. Spokojnie chłeptała chłodną wodę spływającą z niego, oczy miała wciąż otwarte. Podejrzliwość była jedną z jej cech charakteru, toteż nawet teraz zachowała stuprocentową czujność. Wolała uniknąć walki, skoro sfora Dreamed Valley dopiero co powstała, a poza tym nie była zbyt dobrą wojowniczką, ze względu na jej wzrost. Delikatny wiatr rozwiał jej sierść. Westchnęła z zadowoleniem i położyła się w trawie. Obserwowała górę położoną w oddali oraz jej zaśnieżone szczyty, po czym wbiła wzrok w jeden, niewielki kwiatek. Nagle ktoś przerwał błogą ciszę. Usłyszała odgłos łap odbijających się od powierzchni. Wzdrygnęła się, po czym poderwała się z ziemi. Odwróciła się i ujrzała psa. Był to Ian. Borderka odczuła irytację spowodowaną obecnością jej brata. Spokojnie sobie odpoczywała, a on musiał wszystko popsuć. Westchnęła i rzuciła mu oskarżycielskie spojrzenie. 
  Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, toller ją wyprzedził.
 - Nie wolisz pobyć z innymi członkami Dreamed Valley? - spytał, na co suczka uniosła lewą brew. Pies roześmiał się na ten widok. - Racja. Zapomniałem.
 - No właśnie. - mruknęła pod nosem. Miała ochotę pobyć sama. W pewnym momencie coś przykuło uwagę Iana. Ruszył w tę stronę. - Ian? - zdziwiła się Jo. Pobiegła za nim, lecz gdy znalazła się zaledwie kilka metrów od niego, zauważyła, co się dzieje. Jęknęła cicho.
  - Witam, szanowną panią. - ukłonił się Ian. - Mam na imię Ian, a pani?
 Stojąca przed nim suczka rasy tervuren wyglądała na trochę zdziwioną, ale nie okazywała niechęci. Jo zdecydowała się schować za drzewem.

Naypyidaw? Hehehe... ^^